Popioły wojny 1914-1915 cz.3

„GALICJA ZA FRANCISZKA JÓZEFA”

Franciszek Józef rozpoczął panowanie pod złymi auspicjami. Dokończył tłumienia rewolucji w 1848 r. i szybko przywrócił system absolutystyczny. W Galicji najpewniejszą podporą tronu Habsburgów byli urzędnicy i chłopi. Dla tych pierwszych najjaśniejszy pan był wzorem zawodowej pracowitości i sumienności. Podczas spisu ludności cesarz w rubryce zawód wpisał „samodzielny urzędnik”. Z kolei chłopi galicyjscy widzieli w cesarzu władcę dobrotliwego i sprawiedliwego.

Trwałość tych uczuć w stosunku do wyidealizowanego władcy, kontrastuje w zestawieniu z dotkliwą codziennością; biedą, arogancją urzędników i niechęcią ziemiaństwa do jakichkolwiek ustępstw w stosunku do najniższej warstwy społeczeństwa. Szczególnie rok 1846 i zbrodnicza działalność Jakuba Szeli, pogłębiły wzajemne niechęci między chłopstwem a szlachtą. W 15 lat po rabacji galicyjskiej, w okolicach Tarnowa funkcjonowała jeszcze taka ludowa przyśpiewka:

Dana moja dana,
Siekiereczką pana,
Toporzyskiem panią,
Wszystkie dzieci … Czytaj dalej…

Popioły wojny 1914-1915 cz.2

„…Cysorz to ma klawe życie…”

Andrzej Waligórski „Cysorz” (fragment)

-oOo-

…Cysorz to ma klawe życie
Oraz wyżywienie klawe!
Przede wszystkim już o świcie
Dają mu do łóżka kawę,
A do kawy jajecznicę,
A jak już podeżre zdrowo,
To przynoszą mu w lektyce
Bardzo fajną cysorzową.
Słychać bębny i fanfary,
Prezentują broń ułani:
– Posuń no się trochę, stary!
Mówi Najjaśniejsza Pani…

Franciszek Józef liczył sobie 5 lat w chwili, gdy umierał jego dziadek, cesarz Franciszek I. Niemniej postać tego suchego, beznamiętnego starca musiała i bezpośrednio, i poprzez tradycję rodzinną oraz dworską podziałać na wnuka. Powtórzą się u tych dwóch ludzi niemal w identycznej postaci cechy obowiązkowości, pedanterii i biurokratycznego traktowania funkcji monarszych, przy tym obydwaj nie zawsze umieli oddzielać … Czytaj dalej…

Na ten dzień czekaliśmy…

DSC_0113Na ten dzień czekaliśmy  dwa lata……. kiedy 23 kwietnia 2012 odsłonięty został w obecności 15 – 20 osób skromny obelisk  w miejscu upadku Halifaxa JP 224, wtedy wydawało się , że jest to maksimum tego co można było zrobić, aby upamiętnić tych którzy ratowali członków załogi samolotu  jak i ratowanych – ludzi którzy lecieli z transportem broni dla żołnierzy Armii  Krajowej.

Cieszę się, że się bardzo myliłem:

– 23 kwietnia 2014 roku w uroczystościach uczestniczyła: rodzina pilota Thomasa Storeya – żona, Pani Rita Storey, córki: Pani Jenifer Elkin, Pani Pat Bowskill, Pani Susan Hayhurst Storey, Attache Obrony Ambasady Brytyjskiej płk. David Houghton, Attache Obrony Ambasady Kanady płk. Daniel Geleyn, Wice-Burmistrz Gminy Nowa Sarzyna Pani Danuta … Czytaj dalej…

Historia pewnego samolotu…

W dniach 21- 25 kwietnia 2013 przebywała w Tarnogórze   rodzina dowódcy załogi  Halifaxa JP 224 – Thomasa Storeya: żona – Rita Storey, oraz córki: Pat Bowskill, Jeniffer Elkin,  Susan Hayhurst Storey, wizyta ta była kontynuacją tego co się zdarzyło 69 lat temu …. a mianowicie …

Na lotnisku Campo Cassale samolot Halifax JP 224 startuje w swój rejs do okupowanej Polski – jest niedziela 23 kwietnia 1944 roku, godzina 19:20. Załogę czeka przynajmniej dziesięciogodzinny lot z zaopatrzeniem dla partyzantów z Okręgu Lubelskiego Armii Krajowej – zrzut ma nastąpić na placówkę „Klacz” – 7 km od  Opola Lubelskiego. Dla załogi Halifaxa  JP 224  jest to lot jak jeden z wielu, latają z zaopatrzeniem dla partyzantów z całej Europy, bez przerwy ryzykują , nie wiedzą jednak, że lot ten będzie ostatni……. Załoga samolotu była doświadczona i zgrana, … Czytaj dalej…

Okiem miastowego…

Witajcie. Mój ojciec urodził się w Tarnogórze. Wsi położonej pomiędzy Leżajskiem i Stalową Wolą. Wsi, która jest inna niż wszystkie pozostałe, bo pamięta czasy mojego taty, dziadka i reszty przodków, dzięki którym jestem na świecie. Jeszcze do niedawna głębokie lasy na zachodnim horyzoncie, przedzielone były pasem zbóż, wyjazdy „w pole” stanowiły stały akcent dni, a pełne gwaru Błonia, Czysta i Ług w których chętnie przeglądało się słońce, były miejscami do których zawsze wracałem rzewną myślą, i z tą jakąś dziecinną niecierpliwością odliczałem dni między „tu i teraz” a zapachem domowego masła, które babcia wyrabiała w maśniczce. Potem pamiętam szalone loty jaskółek, niepokojone przez babcię a potem Edka mojego stryja i przyjaciela, kiedy to wieczorną porą zachodzili do obory żeby wydoić krowy. Białe mleko, tłuste masło, zapach lipowego kwiatu i święci na ścianach oświetlani słabym światłem żarówek, to towarzysze … Czytaj dalej…