Z PAMIĘTNIKA RAJNERCZYKA 16 MAJA – 5 CZERWCA 1915r.
- Wojna pozycyjna nad Sanem 16 – 31 maja 1915r.
W ostatnim odcinku naszej serii chciałbym przedstawić historię najbliższą, dotyczącą Tarnogóry i okolicy, która rozegrała się po klęsce Rosjan w bitwie gorlickiej, na terenie gminy Nowa Sarzyna. Opowiada o niej w swoim pamiętniku, oficer Max Ritter von Hoen z tzw. pułku Rajnerczyków, biorący udział w walkach na terenie wsi Tarnogóra. Opowieść tą możemy przedstawić dzięki tłumaczeniu pana Andrzeja Gliwy.
16 maja – Podczas gdy Rajnerczycy przedpołudniem 16-tego pilnie wykańczali dekunki uderzyły około godz. 11 2 ciężkie granaty na płd. od kościoła, w dom dowództwa batalionu oraz w dom gdzie trzymano konie powozowe 10 kompanii i spowodowały pożar. Początkowo sądzono, że są to przypadkowe trafienia, które przytrafiły się najbardziej na przedzie pracującym kompaniom, lecz dalszy systematyczny ostrzał pokazał, że chodzi tu o systematyczne podpalenia. Wkrótce zapaliło się także w Porembie i Tarnogórze, jak również stanął w płomieniach las koło leśniczówki, gdzie sztab brygady miał kwaterę. Leżące poza Tarnogórą rezerwy Obst. Zillnera – 15 komp. i Oddział Karabinów Maszynowych musiały się cofnąć na skraj lasu. Najgorzej było we Sarzynie, gdzie pokryte słomą domy na płn-wsch. od kościoła całkowicie uległy spaleniu. Baterie dział mogły tylko z pomocą rezerw 10 komp. zostać odstawione w bezpieczne miejsce, przy 11 komp. wybuchła panika, z powodu szalejącego na jej tyłach ognia, którą dopiero Kdt. Fritz Passelt ze swoim plutonem zażegnał. Sierżant Franz Sollner z 11 komp. biegł ponownie przez płonąca wioskę, aby przynieść najbardziej do przodu wysuniętym liniom rozkazy.
Pomni wcześniejszych doświadczeń w tym rusofilskim otoczeniu oraz tylko przez zdradę tłumaczonym ostrzałem punktów pobytu sił brygady usunięto wieczorem całkowitą ludność cywilną z obszaru walki w Łukowej przez 6 komp., która równocześnie obszar na wschód od Trzebośnicy po San przemierzała, ponieważ widziano tam rosyjskie patrole.
W nocy przeprowadził 1 bat. Mjr Schada porzuconą przedpołudniem demonstrację (działania) na zakolu Sanu. O 3:30 zasypały domniemany obszar pozycji nieprzyjacielskich ogniem 2, połowa 4. i 1 komp. rozdzielone dookoła zakola Sanu, artyleria obszar za nim, po czym Hptm. Winzenz Riha 2./10 komp. saperów xxx. Te utknęły w zaroślach i głębokim bagnie, tak że nie mogły nawet podejść 1000 kroków, gdy nadszedł nowy dzień.
17 maja – W narastający ogień obrony rosyjskiej piechoty wmieszała się artyleria, na szczęście bez efektu, jednakże zmuszając kompanie do ratowania się z opresji, gdy nastała jasność i nie mogły znaleźć żadnej osłony w bagnie Lt. Wagner zdecydował się przed 4:30 rano na odwrót, do którego już rozkaz był w drodze. Z wyjątkiem jednego człowieka z 1. Batalionu z 1 komp., który otrzymał śmiertelny postrzał w brzuch, zgromadził się cały batalion w pozycjach rezerwowych.
Jak później ustalono, mapa była błędna, San od tego czasu uregulowano, tak że stary przebieg zakola tworzył martwą odnogę, którą można było przejść miejscami w bród. Również mało można było polegać n, zresztą początkowo skąpo występującej specjalnej mapie, odnośnie porośniętych wieloma zaroślami, wielokrotnie zabagnionych łąk nad Sanem, wysp i łach piachu. Utrudniało to niezmiernie służbę patrolową do czasu nabycia rozeznania okolicy i wystawionym w 17 V wysuniętym posterunkom polowym.
Pozycje główne zbudowano wkrótce z pełną sztuką techniczną, jaką przyswojono dotychczas na wojnie. Ponieważ 4 armia dążyła silnym prawym skrzydłem, w połączeniu z niem. 11 armią, która koło Jarosławia 16 V usadowiła się na przeciwnym brzegu Sanu, zdobyć przyczółek koło Sieniawy, a lewym skrzydłem wyrzucić Rosjan z wideł Wisły i Sanu, a centrum armii (w tym Rajnerczykom) przyszło tylko udaremniać przełamania Rosjan. Wydawali się mieć ku temu wystarczające siły. Już 17 V przed wieczorem nadeszło z sąsiedniej prawej 106 Brygady Landszturmu zawiadomienie, że ros. oddział koło kota 167 sforsował San i chce nacierać na ten słabo obsadzony odcinek. Dla ochrony flankowej wysłano 1 komp. do Rudy, aby w połączeniu ze stojącą koło gajówki 6 komp. uniemożliwić nieprzyjacielowi natarcie przez Trzebośnicę, pomiędzy obsadzony przez straż polowa mostek 171 i most na Rudzie.
18 maja – przed południem położyli Rosjanie duża kanonadę na cały front. W Tarnogórze wybuchły pożary, także w batalionowym punkcie opatrunkowym spłonęły materiały sanitarne, podoficer sanitarny plut. Ludwig Kerschbaumer z 15 komp. mógł z narażeniem życia przynajmniej tam znajdujących się ciężko rannych ratować. Także dotąd nietknięta zach. część Poremby stanęła wkrótce w płomieniach.
Wysunięta na zachodni kraj rezerwy pułku, 12 kompania bardzo cierpiała w ukropie, ponadto trafiły 3 celne trafienia w jej osłonę, 6 niedaleko obok. Sierżant Heinrich Raitinger i Josef Leitner zginęli, 4 było ciężko rannych, duża część żołnierzy rannych, którzy leżeli w rowach łącznikowych znajdujących się na uboczu, gdzie rosyjskie granaty z upodobaniem wyrzucały fontanny piasku. Stanowisko dowodzenia pułku przy kapliczce na szpicu lasu na zach. od Poremby zostało również zasypane granatami, dlatego nastąpiło jego przeniesienie na płd. pod kolej. Koło Sarzyny okolica kładek, kota 171, stała się mocno ostrzeliwanym celem.
19 maja – O 8 rano 19 V nadeszła z Ldst Rgt 6 prośba wsparcia kontrnatarcia na posterunki koło Folwarku łan, na duże siły nacierających Rosjan. 1 i 6 komp. zostały zaalarmowane, pierwsza zajęła część Rudy na płd. od Trzebośnicy, 6 komp. nacierała na Łukową, wpadła jednak w taki ogień artyleryjski, że musiała zebrać tyralierę krótkimi skokami do przodu. Było około 10 godziny, gdy zluzowano komp. landszturmu na Łukowej. Obst. Kormus pozostawił obsadzony wschodni kraniec wsi, a także płn., ponieważ zauważył natarcie rosyjskich tyralier Bystrego na Sarzynę. Obst Fischer przejął tymczasem 2 komp. grupy flankującej, którą miał pod rozkazami mjr Schad. W nie do końca wyjaśnionych okolicznościach trzymał on 2 komp. jako rezerwę na płn. od Trzebośnicy, za nasypem kolei. W godzinach południowych natarcie Rajnerczyków. Mjr Schad zaproponował brygadierowi natarcie 2 komp. między potokiem Maliniczek i Łukową, gdzie powinna się przyłączyć część 6 komp.
W międzyczasie wyłoniły się duże rosyjskie siły koło Trestkowej Góry, czyniąc wstawienie 12 komp. kdt. Rozmystkowskiego w słabo rozbudowany front przy II batalionie pożądanym. Obst. Fischer postawił do tego obst. Albori 3 i 4 komp. jako rezerwę do dyspozycji, zarządził jednak odwrót do punktu postoju brygady. Wkrótce polecono 1 komp. służyć jako rezerwa majora Mildnera koło krzyża na płd koty 179 koło Sarzyny, ponieważ Rosjanie zbierali się na łąkach na płn. i płn-wsch. wioski Kapral Josef Stadler z 9 komp. z szeregowcami Leitner, Krempler, Hauser, Huber, Streitwieser jako stacjonarny patrol wysunięty pod łąki, zaskakując 13 Rosjan. Zeznali oni, że na wsch. od Sarzyny zbudowana jest kładka. Obst Fischer polecił wspomóc 6 komp. na prośbę o pomoc landszturmu w miarę możliwości. Rozpoczęta o 5 duża burza dała kanonierom rosyjskim inne zajęcia, dlatego oblt. Kormus szykował swoją 2 komp. na flankę Rosjan. Walka słabła. Patrole, które z nastaniem ciemności wysłano na zakole Sanu i folwark kota nie znalazły żadnego wrogo. W godzinach wieczornych rozchodziły się natomiast w pułku meldunki, że Rosjanie na lewym brzegu Sanu zaczęli się okopywać przed całym frontem. I batalion zgromadził się w zagajnikach na płd. od strony Sarzyny. GM Aust w międzyczasie odrzucił przeprawionych koło Starego Miasta Rosjan. Wykorzystali oni noc do wycofania.
20 maja – 6 komp. wieczorem została przydzielona do IV batalionu, jako rezerwa brygady w połowie przy gajówce koło Rudy i w domkach myśliwskich (siedziba brygady). Nastał teraz czas wojny pozycyjnej. Ponieważ rosyjska artyleria ze wzgórz nad doliną Sanu całkowicie panowała, nie pozwalała bezkarnie pokazać się żadnemu człowiekowi.
22 maja – Zasłona artyleryjska pozwoliła wywieźć na wozach deski z Rudy. Potem nadeszły opakowania szrapneli uderzeniowych, które dowództwo I batalionu wyrzuciło z gajówki Ruda. Zbudowano w lesie w ciągu 12h bardzo ładny blockhaus zwany Villa Pfingstruhe. Przez dzień zalegali Rajnerczycy w dużym upale w okopach i próbowali spać, o ile nie byli na posterunkach obserwacyjnych. Dopiero z nadejściem rzeczywiście chłodnych nocy rozpoczynało się życie. Patrole wyruszały nad San, umocnienie zostało rzeczywiście wdrożone: poszerzenie i wzmocnienie przeszkód, pogłębiania okopów, na ile pozwalały na to wody gruntowe, zakładanie trawersów i rowów łącznikowych do tyłu, maskowanie stanowisk, obkładanie wszystkich pożądanych przez obserwatorów artyleryjskich obiektów w pobliżu i powlekanie białych murów ziemią (torfem), budowa schronów.
Piaszczyste podłoże pomagało okopom, jednak nie utrzymywało skarp w suszy. Saperzy musieli rozciągnąć płotki, potem nadeszły kosze saperskie i worki z piaskiem. Aby uniknąć zapiaszczenia broni musiano owinąć zamki szmatami, osłonić otworzy strzelnic torfem lub balami siana. Także schowki na amunicję i ręczne granaty wymagały podścieliska. Było więc pełno pracy, w czym pomagali saperzy piechoty i kompania saperów. Potem nadeszły Leuchtreddeten, które musiały zostać wbudowane, miotacz min, reflektor, rakiety świetlne, pistolety świetlne.
Zakładanie menażerii pełną nocą nie było pozbawione ryzyka, tak że wielkie zasługi mieli podoficerowie kwatermistrzostwa. Odnośnie tego wyróżnić trzeba nadto plut. Jarosław Kucera ze sztaby pułku, dowódca sztabowy IV batalionu – plut. Mathias Wallner, kapral Johann Holler z 9 komp., nadto landeschutze Georg Kucher, przydzielony do 14 komp. Ponieważ tylko raz dziennie wydawano prowiant, w ciągu dnia, z uwagi na zdradliwe zadymienie, niejednokrotnie nie można bylo ugotować ulubionej kawy, stan żywieniowy był taki sobie. Dowództwo pułku trudziło się aby osiągnąć dostawy zimnych produktów żywieniowych. Także nocą nakazana była jak najdalsza ostrożność. Można było tylko używać elektrycznych lampek kieszonkowych pod dobrą osłoną, jednocześnie zakazywał zakaz palenia fajek.
Lepiej działo się rezerwom, które budowały w lesie kwatery, przez dzień mogły one pielęgnować ciało, broń i odzież, gdy tylko nie musieli być zaciąganie do gaszenia wielu leśnych pożarów. Nocą musieli oni jednak, z powodu zapowiadanych rosyjskich ataków wracać na główną pozycję. Rezerwy składały się tylko z 4 komp., jak najmniejszych i trwało to tak długo aż kompania najbardziej wysuniętej linii mogła zostać zluzowana. Dochodziło więc do tego, że pojedyncze kompanie pozostawały na pozycjach do 14 dni, w których niejednokrotnie nie mogli się umyć i padali ofiarą zawszenia.
Ciężko było też ludziom ze świetnie przez st. fldw Rosenkranza prowadzonego oddziału telefonów. Ciągle i ciągle niszczone ostrzałem artylerii a i może również przez zdradzieckich mieszkańców, którzy nocą pod rozmaitymi pretekstami zakradali się do swych wiosek, tak że patrole musiały zostać wysłane aby ich przechwycić. Nieustannie musieli telefoniści być w drodze, także w dzień pod ogniem nieprzyjacielskim, na ogół byli to doświadczeni ludzie, którzy byli w służbie w większości od początku wojny. Dowódcy patroli zgsf. August Aigner, Martin Worlinger, Peter Kreiseder i korp. Johann Neuhauser, potem korp. Johann Trenker, Hermann Raucher, Engelbert Berger, gfrt Karl Horl i Theodor Strobl szczególnie chwalebnie się zasłużyli.
Wprawdzie zamierzano dla odpoczynku obsadę głównych pozycji w ciągu dnia częściowo do lasu wycofać, al;e nie udało się to z powodu niskiej obsady na dużej szerokości frontu. Nieuniknionym było, aby także w ciągu dnia rozkazy do wysuniętych placówek i stamtąd meldunki doręczać. Szer. Josef Holler i Flachenberger z 7 komp., którzy tą służbę przy posterunku Koziarnia ciągle próbowali, mimo że nieprzyjaciel okopany był tylko 300 kroków naprzeciwko, zasłużyli na podobne podkreślenia jak szer. Rudolf Achenbrunner, który wyszedł stamtąd ranny w ogniu.
Służba sanitarna w tych warunkach nie była łatwym zadaniem. Ludzie z 1 bat. – korp. Leonhard Wirnsberger, gfrt. Mathias Ketllgruber, Felix Leherbauer, Rupert Schlick, szer. Josef Hosinder i Ignaz Diblick potem szer. Johann Brandtner i Franz Wagnerhammer z 16 komp. zasłużyli się szczególnie. Jednoroczny ochotnik medyczny zgsf. Humer został 19 V ranny w trakcie pracy sanitarnej.
Służba patrolowa w tym trudnym do obserwacji obszarze, gdzie często włóczyły się rosyjskie oddziały zwiadowcze, była ciężka i niebezpieczna. Tak natknął się 22 V patrol IV bat. na tyralierę i stracił dowódcę i żołnierza jako jeńców. Następnego dnia poszedł człowiek z 10 komp. do wysuniętej placówki przy ujściu Trzebośnicy. Na próżno czekano jego powrotu. Teraz poszedł fldw. Mobs na poszukiwanie i wpadł w zasadzkę. Jako szczególnie chytrze rozwiązującego ciężkie zadania dowódcę plutonu zatrudniono rannego pod Woliną ochotnika jednorocznego zgsf. Jakoba Cyganka z 16 komp. Przy wielokrotnym rekonesansie celem korygowania mapy zasłużył się szczególnie kdt Asp. Arbeite.
23 maja – nadszedł więc ciężki czas dla Rajnerczyków, gorszy niż kiedykolwiek wcześniej. 23 V popołudniu nadeszła wieść o wypowiedzeniu wojny przez Włochy, która wywołała burzę zapału także u Rosjan, których rozbrzmiał gromki okrzyk „Hurra”. Jako kontrmanifestacja wybrzmiewały od północy hymny narodowe wzdłuż całego frontu. Wkrótce bycie posłanym przeciwko temu nieprzyjacielowi stało się marzeniem Rajnerczyków. Tymczasem X marszbatalion stał na włoskiej granicy, szybko formowany XI marszbatalion, który jednak był głęboko opóźniony w tworzeniu, gdy 26 V nadszedł do Głogowa na front korpusu. Dla skompletowanie tworzenia zostali odkomenderowani mjr Mildner i oblt. Demoulin. Mjr Schad przejął rozkazy nad odcinkiem Sarzyna, hptm Tschnader dowództwo III bat. albo rezerwę brygady.
Tymczasem środek grupy płn. wojsk podjął 24 V ofensywę i rozpoczęły się długie zmagania bitwy koło Przemyśla. Rosjanie próbowali odciążenia poprzez silne kontruderzenia przeciwko włamującemu się przez Jarosław płn. skrzydłu i ożywiły się także przez to również przeciwko 4 armii.
25 – 27 maja – już rankiem 25 V meldowały patrole że Rosjanie pracują nad przeprawą naprzeciwko Kota 172 i okopali się dla osłony na łąkach po tej stronie Sanu. Ostrzał artyleryjski wieczorem zniweczył zamiary Rosjan. Więcej szczęścia mieli Rosjanie w nocy z 26 na 27 V koło Sieniawy, gdzie odnieśli sukces dzięki zdradzie LR 36. Na lewym skrzydle 4 armii wywierał nieprzyjaciel 27 V tak wielki nacisk, że tamtejsze natarcie musiało zostać wsparte i wszystkie rezerwy XIV Korpusu ściągnięte tam. Nastały dwudniowe uporczywe deszcze z następowym ochłodzeniem.
Rajnerczycy musieli zdwoić swoją czujność. Na wszelki wypadek rozpoczęli saperzy szykowanie pozycji II-liniowych – ogólnie wzdłuż linii kolejowej.
29 maja – w nocy na 30 maja słyszano żywy bój ogniowy przy 106 dywizji landszturmu, wysunięte placówki odcinka obst. Zillnera zostały natarte przez silne patrole, które odpędzono po krótkiej walce.
30 maja – Rosjanie prowadzili potężne kontruderzenie przeciwko lewemu skrzydłu 4 armii i płn. skrzydłu armii Mackensena. Wzięci do niewoli jeńcy przepowiadali duże uderzenie na XIV korpus. Jeszcze 31 V przebiegł spokojnie. Ale jednak wszystko wskazywało na rychły atak.
- Odparcie rosyjskiej próby przełamania koło Tarnogóry 1 – 4 czerwca 1915r.
1 czerwca – wzmocnieni działami do nocnego ostrzału, oczekiwali Rajnerczycy księżycową nocą z 31 V na 1 VII rosyjskiego ataku. Jeszcze tylko przy 106 dyw. landszt. słychać było strzały. Nastał piękny słoneczny dzień. Przed południem oznajmiono, że obserwator na balonie zauważył na wschód od Trestkowej Góry kładkę przez San a 2 następne koło Konstantynowa. Wyznaczono nagrodę w wysokości 500 koron dla tego patrolu odcinka mjr Schad, który pierwszą wymienioną kładkę zniszczy. Natychmiast zgłosił się Lt Ratsay, chor. Heinrich i 21 żołnierzy. Heinrich poszedł o 2 rano z 2 żołnierzami. Lt Ratsay podążył o świcie. Zanim mógł zajść dalej wybuchła koło Trestkowej Góry i Kota 172 potężna walka.
Nie było jeszcze 4 rano, gdy szare linie Moskali snuły się przez ewakuowaną po silnym oporze Trestkową Górę i przeciwko Kota 172. Słabsze siły nacierały na odcinek mjr Schad i Folwark Ordynacki. Karabiny maszynowe Rajnerczyków zaklekotały, artyleria celnie trafiała kładąc Rosjan stosami, którzy zostali częściowo zmuszeni do ucieczki, a częściowo się okopali. Posterunek Kota 172 został przez nich opuszczony po tym jak pluton 9 komp. ponownie tam nacierał, jednak z powodu flankującego ognia z Trestkowej Góry i w zaroślach około 200 kroków dalej okopanego nieprzyjaciela, szybko został tam zatrzymany. 12 komp. została plutonami do 5, 6 i 7 komp. na najbardziej zagrożonych odcinkach hptm. Tillich wsadzona. Batami i rewolwerami zostali Rosjanie o 8 popędzeni do nowego ataku, przy czym dążyli oni do wykorzystania zakola Sanu we flance grupy mjr Schad. Teraz także pokryty ogniem od tyłu musiał pluton na Kota 172 przed 9 rano ponownie opuścić swoje pozycje. Okrążający Rosjanie zostali odkryci przez znajdującego się na drzewie obserwatora z 1 komp., zawiadomiono o tym artylerii, której ogień zmusił Rosjan do odwrotu.
Przeciwko środkowej grupie hptm. Tillicha nacierający nieprzyjaciel został początkowo odparty przez posterunek „zu Koziarnia”, który wsparty przez ogień artyleryjski i karabiny maszynowe lt Ullricha, stawiał uporczywy opór. Już podkradali się pod osłoną terenu Moskale dla okrążenia prawej flanki, gdy nadszedł gfrt. Jakob Fellner z 8 komp. i bez namysłu rzucił się z flanki na tego liczącego ponad 50 osób nieprzyjaciela i w pierwszym uderzeniu kilku kosząc, w czym szczególnie zasłużyli się szer. Rudolf Tobias i Johann Fellinger w walce wręcz, w ogólne bijatyce. Zaskoczenia Rosjanie częściowo uciekli a 37 złożyło broń.
Na dłuższą metę nie można było utrzymać wysuniętych posterunków, jednak Rosjanie otrzymali na głównej pozycji II bat. tak mocny opór, że musieli się wycofać. O 10:30 mogła 6 komp. z powrotem obsadzić posterunek „zu Koziarnia”.
Moskale skręcili teraz z Trestkowej Góry z nadzieją na współpracę z odesłaną w zakole Sanu grupą na odcinku mjr Schad. Dostali jednak gorące powitanie i zostali wzięci w ogień artylerii, że rzucili się do ucieczki. Oczywistym było rozbicie ich natarcia. Nieprzyjaciel zaczął się całkowicie wycofywać i jeszcze utrzymywał tylko Trestkową Górą dla odsłony swego odwrotu. Zgsf. Plha z 5 komp., z żołnierzami patrolu podkradł się na 50 kroków, otrzymując jeszcze jednak przed 11 ogień. Kiepsko poszło też Rosjanom na płn. skrzydle. Nacierając na posterunki Kota 179 i Folwark Ordynacki. ZGsf. Jakob Kruglhuber i Ferdinand Meisrimter z 13 komp. nie oddali mimo 5-krotnej przewagi Kota 170. Zgsf August Weidinger z 13 komp. musiał po chwalebnej obronie opuścić folwark, jednak Rosjanie natknęli się na morderczy ogień ze szpicy lasu działających karabinów maszynowych lt. Hoplingera. Gdy rosyjskie natarcie załamywało się w ogniu obronnym artylerii, serie Hoplingera odcięły wielu powrót. Ponownie śmiało nacierający zgsf. Weidinger mógł po 11 nie tylko zdobyć swój posterunek, lecz zmusił także oficera ze 120 żołnierzami do złożenia broni. Także Krughlburger i Maisrimter zdobyli oficera i 104 żołnierzy, którzy nie mogli zawrócić.
O 12:30 można było zauważyć z grupy Schad, jak Rosjanie z Trestkowej Góry małymi grupkami uchodzą nad San. Zgsf, Plha był tak pewny swej sprawy, że posterunek teraz powinien dać mały opór, że podniósł się, gdy podszedł na 10 kroków. Tam otrzymał śmiertelny postrzał w brzuch. Wkrótce Trestkowa Góra była rzeczywiście opuszczona. Jak to ze swoim plutonem 7 komp. dobrowolnie dla rozpoznania nacierający oblt. Karl Baar (25 UllRgt) stwierdził, na prawym brzegu Sanu był mocno okopany rosyjski batalion. Do 15:30 mogły wszystkie wysunięte posterunki zostać ponownie obsadzone. Jednak pluton 9 komp. przy Kota 172 wpadł w tak morderczy ogień piechoty i artylerii, że musiał rozpocząć odwrót.
U Rajnerczyków z powodu odparcia liczącego prawie 4 tys. nieprzyjaciela, któremu zabrano 419 jeńców panowała wielka radość. Obst Albori mógł wyrazić pochwałę i podziękowanie brygadiera. Oddziały 106 dyw. landszt. obsadziły w międzyczasie wszystkie brzegi Sanu w zakolu, tak że wyeliminowane jakiekolwiek zagrożenia z prawej flanki.
W czasie walki zachmurzyło się i rozpadało. Podobnie zmieniało się położenie poprzez częściowy sukces jaki udał się Rosjanom na lewo przy przylegającej do 3 komp. 8 dywizji, co zmusiło dowództwo XIV Korpusu do zarządzenia odwrotu na II linię. Gdy o 9 wieczorem nadszedł rozkaz, wzbudził on wielkie wzburzenie. Tygodniami garowano i stworzono wzorcowe pozycje. Teraz w obliczu spodziewanego ataku miano zająć stanowiska, których stan pozostawiał jeszcze wiele do życzenia. Jak pokazała przestroga nei tylko wszystkie środki świetlne i obronne, lecz także możliwie wszystkie zbudowane materiały, przede wszystkim płoty sztachetowe zabrać ze sobą.
Dzięki krwawemu odparciu nieprzyjaciela odwrót przebiegał bez zakłóceń.
3 czerwca – o 4 rano stały kompanie na swych pozycjach, 4 i 11 komp. jako rezerwa brygady koło gajówki (dotąd siedziba dowództwa brygady) poza środkiem. Nie można było na razie wydzielić dalszych rezerw, ponieważ potrzebne były wszystkie siły robocze, aby często tylko najniezbędniejsze założenia obronne doprowadzić do stanu używalności.
Por. Feierle, który dowodził 10 komp. wyjaśniał: „Kompania będąca rezerwą brygady otrzymała rozkaz wypełnić w miarę możliwości lukę między 15 i 16 komp. Maszerowaliśmy w gęstej mgle, prowadzeni przez podoficera IV batalionu. Przygotowana przez pionierów i saperów pozycja, która ciągnęła się w poprzez przez las nie była gotowa. Mimo że las był przerzedzony, alejka na 20 kroków wycięta, przy czym ścięte drzewa użyto tylko do zasiek, jednak musiano w oczekiwaniu natarć nieprzyjacielskich gorączkowo pracować, aby stworzyć pozycje. Na szczęście mieliśmy czas do północy i byliśmy do tego czasu gotowi z okopami, przed którymi ustawiliśmy potrójną linię zasieków. Ponieważ las chronił nas przed widokiem, mogliśmy także po rozejściu mgły w świetle dnia pracować, bez ujawniania się”.
W starych pozycjach pozostały oddziały zwiadowcze w sile plutonu. Chor. Josef Leherbauer z 9 komp. na płn. krańcu Sarzyny, pluton 8 komp. naprzeciwko Trestkowej Góry, kdt Angerhofer z 15 komp. na płn. krańcu Tarnogóry. Ponadto zasiadł po plutonie 6 i 14 komp. przed naszymi pozycjami koło kapliczki i na szczycie lasu na płn-wsch. Kota 180. Poza tym utrzymywał zdobyty wczesnym wieczorem przez plut. kdt Pippicha z 13 komp. posterunek przy Kota 170, ponieważ przypadkowo nie doszedł do nich rozkaz odwrotu. Kozacy byli czujni i szybko zauważyli że pozostałe wysunięte posterunki zostały opuszczone. Rakiety świetlne meldowały siłom głównym radosną wiadomość. Znaki na niebie i uderzająca cisza w głównych pozycjach zastanawiały kdt Pippicha. Patrole łącznikowe do Folwarku Ordynackiego natknęły się na Rosjan. Także na przedpole wysłane patrole meldowały o nadciągającym wrogu. Teraz kdt czuł się pożądanym wycofać się na główne pozycje. W tym samym momencie zaczęło się z prawej i lewej strony mocne trajkotanie, także z tyłu poruszał się nieprzyjaciel. Garstka Rajnerczyków nie straciła rozsądku, trzymała się z dala od nieprzyjaciela przez obustronnie prowadzony ogień rozbiła grupę, która mogła zagrodzić odwrót, biorąc 4 z nich do niewoli, uwalniając jednocześnie 6 swoich ludzi, którzy wpadli w ręce nieprzyjacielskie w trakcie patrolu. Ulokowawszy się w głównej pozycji, wykorzystał pluton zastany magazyn naboi do nowego oporu, aż się rozjaśniło, po czym ze stratą3 ludzi szczęśliwie dotarł do nowej pozycji.
Radosne „Hurra” Rosjan zwiastowało, że w tym czasie doszli oni do opuszczonych głównych pozycji. Część zdawała się już wcześniej zostać zajęta w całkowitej ciszy, ponieważ szer. Peter Leichner z 15 komp. szykowany do łączności kdt Augerhoferowi z 8 komp., natknął się ze swoimi oboma towarzyszami na zwarty oddział, który służył do transportu jeńców. Dopiero na 20 kroków zauważył on własny błąd, natychmiast otwierając ogień i odrzucając tego zagrażającego flance jego oddziału nieprzyjaciela. Ten sukces nie udaremnił jednak, że atakujący frontalnie i nazbyt długo popierający się oddział przed nadchodzącymi z prawej i lewej Rosjan wpadł w poważne tarapaty. Kdt Augerhofer i 3 żołnierzy zaginęło, gdy pluton po pełnym przygód odwrocie o 10 rano dotarł do batalionu.
Odwrót utrzymywanego plutonu 8 komp. ochraniał szer. Franz Reissl z żołnierzami i widział się w końcu bardzo fortunnie zmuszonym w przewadze. Chor. Leherbauer trzymał się na płn. krańcu Sarzyny, aż prawie dookoła został okrążony i uszedł nieprzyjacielowi w ostatniej chwili, wykorzystując poranne mgły.
W tym przypadku korzystna mgła była również winna, że dyspozycja obsadzenia prawego skrzydła została wyraźnie zakłócona. Musiało ono przy kładce Kota 171 znaleźć kontakt z landszturmem i stamtąd przez młodnik na płd. od krzyży przy budkach strażniczych , następnie na skręcie linii kolejowej połączyć się z II batalionem. Batalion wziął się natychmiast za budowę pozycji, którą mjr Schad właśnie opuścił, gdy nagle z okolicy kładki Kota 171 był słyszalny mocny odgłos walki. Tam był pluton chorążego Lindauera z 1 komp. w pełnym ruchu, gdy we mgle wyłoniły się kształty których kapy i płaszcze były austriackiego wojska. Chorąży był tym wzmocnieniem swych sił bardzo ucieszony. „Biegiem! Podchodzić i okopywać się” – zawołał on. Pośpieszyli się i krzycząc w następnej chwili rosyjskie „Urra!” i rzucili się na niczego nie podejrzewający pluton, który przy pracy odłożył broń. Chorąży Lindauer został wraz z 5 ludźmi zaraz obezwładniony, szer. Poschl który natarł na Rosjan zastrzelony, 22 musiało chwycić się ucieczki, w większości szukając zbawienia w Trzebośnicy. Tylko nieliczni udali się bezpośrednio do Gajówki, gdzie przynieśli mjr Schad wieść o przełamaniu prawego skrzydła. Była 6:30 rano.
Obst. Fischer odstąpił na te wieść 4 komp. dla grupy Schad. Tam w międzyczasie lt Ratsay z pod ręką znajdującymi się oboma plutonami 1 komp. zajął pozycję przy grupie domów na wschód od kładki kota 171 u musiał po przełamaniu cofać się przez Rudę płd. częścią Sarzyny, w walce przeciw najeźdźcy ustępując powoli, w płn-zach. krańcu miejscowości ochraniany przez okopującą się 2 komp. której polecił mjr Schad zająć stanowiska wzdłuż drogi na Rudę. 1 komp. miała przylegać z lewej strony a 9 komp. odpowiednio ściągnąć w młodniki.
Dzięki wzorowemu, spokojnemu oporowi Rajnerczyków przeprowadzono przegrupowanie należycie do godz. 8:30. Niedobrym było, że Rosjanie mogli wykorzystywać blisko frontu sięgającą część miejscowości Sarzyna do podchodzenia i umiejscowienia karabinów maszynowych w domach na rogatkach miejscowości. Trzymali oni tę część frontu całkowicie w szachu. Aby się pozbyć intruzów zgłosił się gfrt. Franz Nussbaumer i szer. Alois Kirchmayer z oddziału karabinów maszynowych 1 bat. do podłożenia ognia w części miejscowości. Rzeczywiście udało się obu dzielnym ludziom podczołgać i podpalić 5 domów i wykurzyć karabiny maszynowe. Wrócili obładowani granatami ręcznymi i sztachetami. Jednak było bezwietrznie i ogień nie rozprzestrzenił się.
Moskale wysunęli się po 8 rano wzdłuż Trzebośnicy, aby obejść pozycje. Przez to 3 i 9 komp. otrzymały tak uciążliwy ogień z tyłu, że niezbędną stała się wymiana stanowisk. 3 komp. wycofała się w pobliże kolei, 9 komp. do płd. części młodnika. O 9 zainterweniowały moździerze 30,5cm i wykurzyły Rosjan z powrotem do Sarzyny. Zadowolili się oni zajęciem całej miejscowości, przy czym obok kościoła, jak to ustalił śmiały przebieg patrolu korp. Johanna Reissa z 9 komp. ustawili oni stanowiska dział. Ta bezczynność pozwoliła 1 bat. na wybudowanie swojej pozycji.
Długotrwałe metodyczne ataki Rosjan trwały cały dzień. Sytuacja była nader napięta, w walkach o Przemyśl, ciężko było oczekiwać rozstrzygnięcia dopiero na dniach i spodziewano się, że w Rosjanie poczynią starania, aby przez sukcesy na płn. skrzydle wywrzeć znaczący wpływ na wynik walk. Dowództwo korpusu apelowało o niezawodną nieugiętość swych oddziałów z zapewnieniem że dopiero 4-tego będą możliwe wzmocnienia.
Dopiero o 8:30 wieczorem rozpoczęło się w przytłaczającym grzmotem armat zapowiadane natarcie, które II bat., w szczególności dotyczył 6 i 7 komp. i także zagrażał prawemu skrzydłu IV bat. Jednoroczny ochotnik Josef Chochla z 16 komp. pisał: „W końcu obsadziliśmy nowe okopy. Na 20 kroków podszedł mężczyzna. Nie namyślając się rozpoczął pracę. I był mocno zaawansowany. Każdy żołnierz miał wkrótce otwór strzelniczy i kilka rolek drutu kolczastego było pomocne dla prostych przeszkód. Nacierający Rosjanie byli powolnie widoczni.
Wielokrotnie słychać było naszych ludzi mówiących: „teraz mogą podejść jak wielu ich chce”. Każdy piechociarz sprawdził swoją broń, jednocześnie odbezpieczając i wcelowując i potem napychając fajkę dalej palił. Teraz podchodzą coraz bliżej. Każdy nie może się już doczekać, że nadejdzie rozkaz strzału. W końcu jest. Zabrzmiały wszystkie karabiny. Widzi się od razu duże oddziaływanie. Ożywia się także nasza artyleria. Prawie jednocześnie słychać rosyjskie DUM DUM!, ale bez efektu. Wkrótce nieprzyjaciel traci ochotę na dalsze natarcie. Tylko małe grupy podchodzą bliżej i stają się później łupem naszych patroli”.
Przed 9 osiągnęło skierowane przeciwko 6 i 7 komp. główne uderzenie swoje apogeum. Obst. Fischer oddał do dyspozycji hptm Tillisch ostatnie rezerwy – 11 komp., do której włączono 2 plutony. O 10:30 zamarło natarcie na spokojnej obronie. Wkrótce Rosjanie wycofali się na byle główne pozycje.
Gfrt. Nussbaumer i jego towarzysze, do których dołączył szer. Franz Egger z 9 komp., wykorzystali ciemności do nowego ataku na Sarzynę. Znowu sukces był nieznaczny. Przed rankiem 4-tego podjęli oni 3-cią próbę, która przyniosła pełne spełnienie ich zamiarów. Wybuchł ogień i Rosjanie mogli odtąd wykorzystywać tylko ruiny dla ochrony swych posterunków obserwacyjnych, musieli także ograniczyć się w zaplanowane pozycje prawego skrzydła, osadzić się gdzie karabiny maszynowe chor. Piffla dzięki teraz zdobytemu dobremu wglądowi mogły działać powstrzymująco. Mjr Schad przedstawił 3 odważnych ludzi, którzy powrócili po pokonaniu dużego ryzyka, telegraficznie do odznaczenia, ponadto od miasta Salzburg, za szczególnie śmiałe czyny otrzymał Nussbaumer grawerowany złoty zegarek.
Wieczorny atak 3-go był tylko przedbiegiem wielkiej próby przełomu, którą Rosjanie 4-go VI wprawili w ruch z 6-ma pułkami przez Tarnogórę. Jak potem zeznawali jednomyślnie jeńcy, zostało im nakazane bezwzględnie przełamać pozycje, ale nie udało się, ponieważ stali naprzeciwko dobrze zgranych Austriaków.
4 czerwca – już o świcie rozwinęły się żywe utarczki patroli przy 1 bat. O 7 rano wyszło silne rosyjskie natarcie z Tarnogóry na IV bat. Godzinę później wyszły brązowe linie na 6 i 7 komp. i podeszły 600 kroków przed pozycje. W okropnym ogniu Rajnerczyków i kanonierów wycofał się nieprzyjaciel przed 2:30 w nieładzie. Około 300 żołnierzy, którzy zapędzili się najdalej, wzięci w ogień, nie mogli się wycofać i poddali się.
Po tej nieszczęśliwej próbie nastąpiło o 2 popołudniu nowe uderzenie na IV bat., które również rozbito. Dopiero przed 6 wieczorem znalazł nieprzyjaciel siły na nowy atak, który z wykorzystaniem zagajników leśny przy kapliczce dążył do przełamania 6 i 15 komp. Także on został przy wsparciu 11 komp. krwawo odparty. Rosjanie okopali się przy kapliczce, aby przygotować się do wielkiego ataku, który przed 8 wieczorem po ostrzale lasu ciężkimi granatami z Tarnogóry rozwinął się przeciwko IV i II bat. Rosjanie zostali tak przyjęci, że się wycofali. Próbowali oni jeszcze raz, jednak z takim samym sukcesem połowa 4 komp., którą obst Fischer ściągnął poza centrum nie potrzebowała nacierać.
W trakcie dnia przeciwko 1 bat. przedsięwzięte natarcia zostały już w zalążku stłumione, przy czym przydało się mjr Schar, ze szer. Johann Litterbach i Anton Schmied z 9 komp. mimo silnego ostrzału wytrwali dzielnie na swych punktach obserwacyjnych – wysokich drzewach i donosili o wszystkich ruchach nieprzyjaciela w odpowiednim czasie. Przed 10:30 wieczorem odwołano po obu stronach alarm bojowy. FML v.Horsetzky nadesłał pochwałę dla odważnych oddziałów i zapowiadał nadejście następnego poranka 34 komp. landszturmu jako rezerwy brygady. Została zlecona najwyższa czujność z powodu spodziewanego najbliższej nocy ataku.
5 czerwca – przed 1 w nocy posterunki polowe 5 komp. obwieściły zbliżanie się nieprzyjaciela. Wytoczyło się potężne uderzenie na cały front, zwłaszcza między kapliczkę i szpicę lasu na płn-wsch. Kota 180. Na lewym skrzydła II batalionu nacierał on po przedziurawieniu zasieków z drutu kolczastego, gdzie załamał się on dzięki męstwu Rajnerczyków, na ile to było możliwe w ogniu początkowo ich szturmujących Rosjan. Szczególnie podoficer sanitarny zgsf Rudolf Imlinger z II bat. był w pełnej zagrożeń pracy samarytańskiej niestrudzony. Wysłane patrole przyniosły licznych jeńców.