Jest środa 26 kwietnia 1944 roku, 150 metrów od pomnika, za rowem w kierunku przysiółka „Poręba”, leży lśniący w słońcu kadłub samolotu, obok rozrzucone są sterty blach… od nocy z 23/24 kwietnia minęło raptem dwa dni, ale to był bardzo trudny czas… dla naszych świadków i uczestników wydarzeń – w samym środku piekła okupacji niemieckiej, która trwa już ponad 4 lata…
Zaczęło się wszystko w niedzielę tuż przed północą: 23 kwietnia 1944 roku, nad Tarnogórą i okolicą z hukiem przeleciał samolot, który upadł za wsią – od tej pory zaczął się swoisty wyścig z czasem, aby uratować lotników – członków załogi samolotu a jednocześnie uratować wieś, mieszkańców – przed zemstą Niemców!
Trwa alarm w miejscowej placówce Batalionów Chłopskich, idą meldunki, rozkazy, rozpoczyna się akcja poszukiwawcza… w nocy 24 kwietnia do mieszkania Wiktora Gałdysia, a później sąsiada Sowy Jana i syna Bronisława Sowy trafia pierwszy członek załogi Thomas Storey, który po przesłuchaniu przez zastępcę komendanta obwodu niżańskiego BCH – Kidę Walentego „Kłosa”, błyskawicznie jest przerzucony do bunkra w lesie. O świcie w Kopkach zostaje odnaleziony i przekazany do ukrycia w bunkrze Charles Keen.
Nad ranem 24.04.1944 roku na miejsce upadku samolotu docierają Niemcy, rozpoczyna się polowanie na członków załogi samolotu i mieszkańców okolicznych wsi a zwłaszcza tych najbliżej mieszkających miejsca zdarzenia – głównie z Tarnogóry.
Jak zawsze sporządzona jest lista zakładników w także ze wsi Tarnogóra, którzy zostaną rozstrzelani, gdy chociaż cień oskarżenia padnie na wieś… krążą patrole niemieckie… z wieżyczki obserwacyjnej w szkole, w Tarnogórze, bacznie obserwowana jest przez Niemców okolica.
Nikt nie powinien się prześliznąć!
Jest dzień 24 kwietnia 1944 roku –poniedziałek…
– Walter Dawis – maszeruje przed siebie, obejdzie ogrodzenie Waldlagru Sarzyna (obecnie Zakłady Chemiczne CIECH Sarzyna), przejdzie Wolę Zarczycką w okolicach kościoła i dojdzie do Wólki Niedźwieckiej tj. ponad 20 km- aż trafi… do sołtysa tej wsi i następnie pod opiekę Armii Krajowej – na gajówkę w „Łoinach”, a później na gajówkę w Smolarzynach, pod opiekę gajowego Jakuba Deca oraz jego żony Zofii Dec.
– Edward Elkington-Smith – po wylądowaniu spotkał na swoje nieszczęście folksdojcza, który zaopiekował się nim jak Judasz, dał jeść, miejsce do chwilowego odpoczynku, a następnie zdradził go i późnym popołudniem w poniedziałek 24.04.1944 r. doprowadził do Pałacu Hrabiego Tarnowskiego w Kopkach Dworze i oddał w ręce Niemców.
– Oscar Congdon – po wylądowaniu ukrywał się w lesie, nieznajomy Polak dał mu coś do zjedzenia, następnie próbował oddalić się od miejsca lądowania, niestety po pewnym czasie dotarł do ogrodzenia Waldlagru Sarzyna i trafił dosłownie na wartownika niemieckiego i tak dostał się do niewoli.
– Caradog Hughes i Patrick Stradling – spędzili noc i dzień 24.04.1944 roku w lesie i dopiero pod wieczór zapukali do pierwszego domu na skraju wsi Tarnogóra – jak się później okazało do: Sebastiana i Marii Łyko, gospodarze nakarmili ich, ukryli na strychu domu, mimo, że Niemcy przyjeżdżali obok ich domu co chwila do wraku samolotu… po pewnym czasie informacja dotarła do Walentego Kidy, który przypadkowo przebywał w domu Jakuba i Michała Kak i obaj członkowie załogi Halifaxa JP – 224 „wylądowali” jeszcze tej nocy w stodole gajowego Sitarza Feliksa – bo do bunkra w lesie, po nocy nie można było trafić – tak dobrze był zabezpieczony.
Niemcy gdy pojmali dwóch członków załogi, zmniejszyli zakres poszukiwań w pobliżu wsi Tarnogóra , minęło już bowiem sporo czasu i można było sądzić, że po 48 godzinach od upadku samolotu członkowie załogi powinni się oddalić na sporą odległość. Zrobiło się trochę spokojniej, ale przy tak dużym zaangażowaniu osób w ukrywaniu lotników któreś z ogniw mogło pęknąć, dlatego postanowiono jak najszybciej przerzucić czwórkę uratowanych lotników za rzekę San – do operujących tam swobodnie na dużą skalę oddziałów partyzanckich.
Dlatego 26 kwietnia – wtedy w środę – 75 lat temu, w nocy z bunkra zlokalizowanego za gajówką „Głogowiec” w kierunku rzeki San wyszła grupa partyzantów Batalionów Chłopskich z czwórką uratowanych lotników. Na wysokości Kamionki Dolnej zostali przekazani oddziałowi Armii Krajowej dowodzonemu przez Stanisława Bełżyńskiego „Kreta” – po szczęśliwym przepłynięciu Sanu rozpoczął się następny rozdział tej sensacyjnej opowieści, której finał nastąpił w nocy z 5/6 czerwca 1944 roku w Hucie Podgórnej, gdzie czterech członków załogi samolotem przesłanym specjalnie na rozkaz Stalina zostało ewakuowanych za linię frontu do Kijowa a następnie 5 lipca 1944 roku trafiło do Anglii.
Co dziś po 75 latach możemy powiedzieć o dalszych losach naszych bohaterów?
– najwcześniej do Anglii wróciła czwórka lotników, którzy ukrywali się w bunkrze, w lesie za gajówką Feliksa Sitarza na „Głogowcu” – bo przypłynęli z Murmańska do Anglii – 5 lipca 1944 roku,
– 10.05.1945 r. powrócił z niewoli – Edward Elkington- Smith, szczęśliwie po zakończeniu wojny w 1945 roku wrócił do Kanady Oscar Congdon i do Anglii Walter Dawis.
Wszyscy oni pragnęli odwiedzić po wojnie Polskę: udało się to tylko niektórym i to dwukrotnie a mianowicie: Walterowi Dawisowi, Charles Keenowi.
Mimo szczęśliwego finału członkowie załogi samolotu Halifax Jp-224 byli „skażeni wojną” – pobyt w okupowanej Polsce – jak wspominają ich bliscy, dodatkowo zwiększył ten syndrom – w 20 rocznicę wydarzeń z 1944 roku – 23 kwietnia 1964 roku jako pierwszy odchodzi Thomas Storey, w styczniu 1970 roku odchodzi Caradog Hughes, w 1990 odchodzi Patrick Stradling, jako ostatni członek załogi Halifax JP-224 odchodzi w październiku 2013 roku Walter Dawis.
Partyzanci Batalionów Chłopskich z Tarnogóry w zdecydowanej większości byli rolnikami żyjącymi z ziemi, tak więc zmiana ustroju nie zmieniła ich sytuacji, uprawiali te swoje 3-4 hektary do końca swoich dni, pracowali dodatkowo przy wyplataniu koszy wiklinowych a niektórzy podjęli pracę jako tzw. „chłopo-robotnicy, aby utrzymać swoje rodziny pracowali ponad swoje siły na te dwa, trzy etaty – ich nie można było: ani zdymisjonować, ani awansować, ani szantażować czymkolwiek – nie zrobili żadnych karier – lecz też nie splamili swego honoru – odeszli po cichu – bez medali, fanfar, podziękowań:
- Wańczyk Grzegorz -15.11.1976 r.
- Sitarz Feliks – 1976r.
- Kusy Franciszek-09.02.1978r.
- Gumieniak Grzegorz –25.04.1982r.
- Kak Michał – 17.04.2001 r.
- Kamiński Bronisław – 19.04.2002r.
- Szuba Leon -19.03.2004r.
- Młynarski Piotr -11.01.2011r.
- Sowa Bronisław -19.10.2018r.
- Sebastian Łyko – 16.05.1993r.
- Maria Łyko – 27.04.1983r.
To tyle jeżeli chodzi o szeregowych partyzantów i osoby cywilne, dowódcy musieli opuścić Tarnogórę i tak; Walenty Kida –zastępca dowódcy niżańskiego Obwodu Batalionów Chłopskich – wyjechał na Mazury – zm. 13.05.1970 roku, spoczywa na cmentarzu w Dziśnitach (powiat morąski, gmina Małdyty), Bronisław Smoła zastępca dowódcy oddziału specjalnego, podobnie, wyjechał z Tarnogóry, zm. 01.07.2014 r. spoczywa na cm. w Miłomłynie (powiat ostródzki, gmina Miłomłyn).
Dowódca oddziału specjalnego Sudoł Stanisław, zmobilizowany w 1944 roku do wojska, zginął w 1945 roku podczas walk o „Wał Pomorski”, Zenon Wołcz – dowódca kompanii Batalionów Chłopskich, po scaleniu BCh z AK – I zastępca dowódcy Obwodu Armii Krajowej – aresztowany przez NKWD -rozstrzelany i zakopany w nieznanym miejscu, Gałdyś Wiktor wraz z dwoma jeszcze „Bechowcami” rozstrzelany 27.07.1944 roku przez armię radziecką w „Dolinach” pod Rudnikiem n/Sanem – spoczywa na cmentarzu w Kopkach.
Wielu mieszkańców Tarnogóry zadaje sobie pytanie dlaczego od 2012 roku regularnie organizowane są spotkania się przy pomniku zwanym „Rita” ?
Odpowiedź jest prosta – za życia tych szarych, prostych chłopów z Tarnogóry, którzy ryzykowali życie swoje i swoich bliskich nikt ich nie docenił, dlatego w 2012 roku wzięliśmy sprawy w swoje ręce i przez te 7 lat dokumentujemy udział naszych ojców, matek, dziadków w II Wojnie Światowej, z dumą możemy powiedzieć, że udało się już sporo: powstałe dwie trasy rowerowe, tablice informacyjne w Tarnogórze i okolicy, stoi ten pomnik w miejscu upadku samolotu i to wszystko sprawia, że pamięć o tych ludziach nie zaginie.
Jest jeszcze jedna odpowiedzi uniwersalna : jest to słowo wdzięczność dla tych młodych ludzi z całej Europy: którzy oddali swoje najlepsze lata, zdrowie abyśmy mogli tu dziś stać i żyć w wolnej Polsce, Europie i Świecie.
Bo przecież ideologia faszystowska zakładała, że Słowianin mógłby najwyżej być parobkiem u Pana Niemca, ewentualnie przewidywano, że resztki tej słowiańskiej nacji mogłyby gdzieś egzystować na Syberii, czy gdzieś na końcu świata, tak więc – gdyby nie poświęcenie tych młodych ludzi z całego wolnego świata, nas by tu w kwietniu 2019 roku nie było.
Dlatego codziennie powinniśmy dziękować tym nieznajomym ludziom którzy oddali życie, zdrowie za nas, za to, że istniejemy.
Tarnogóra 26.04.2019 rok, Edward Kak.