156 lata temu w lesie w okolicach Tarnogóry na „Kobylich Górach”, powstał powstańczy obóz szkoleniowy dla młodych ludzi pragnących walczyć w Powstaniu Styczniowym. Obóz był usytuowany na obszarze zaboru austriackiego, przy granicy z zaborem rosyjskim (do granicy było wówczas niespełna 10 km) było to miejsce na uboczu, w lesie, wśród wzgórz – co gwarantowało pewną dyskrecję, przynajmniej na jakiś czas.
Obóz ten był jednym z dwóch w tej okolicy – drugi był usytuowany w „Dolinach” pod Rudnikiem.
Obóz na „Kobylich Górach” był miejscem gdzie powstańcy przebywali na stałe, szkolili się, po pewnym czasie szli za San i podejmowali walkę z Rosjanami, a że była to walka nierówna to po kilku bitwach, potyczkach ci co przeżyli wracali, leczyli rany i znów wracali za San….
Była to walka skazana na przegraną, podejmowali ją nieliczni, ale ciągle przybywali nowi kandydaci z zaboru austriackiego.
Dla wsi była to wojna „pańska”, dlatego tylko nieliczni chłopi brali udział w powstaniu, z Tarnogóry wg. pisemnej relacji przekazanej przez P. Smołę Bronisława, w powstaniu uczestniczył dziadek Jana Tkaczyka, z tego tytułu na pamiątkę była przechowywana w rodzinie szabla z okresu powstania – informacja, nie została wprawdzie potwierdzona przez inne źródła, to jednak przytaczam ją, gdyż wiąże się z wydarzeniami z 1863r. jak i wiele innych przekazywanych w Tarnogórze z pokolenia na pokolenie o tamtym czasie.
Mój ojciec Franciszek Kak opowiedział mi, że krzyż na „Głogowcu” postawili powstańcy idący do boju za San na pamiątkę powstania, a także zgoła sensacyjną opowieść o kasie powstańczej ukrytej na terenie wsi Tarnogóra w zabudowaniach w pobliżu drogi: Leżajsk-Rudnik, gdy po pewnym czasie powstańcy chcieli odebrać co swoje – skrytka okazała się pusta… i wtedy miały paść z ich ust te znamienne słowa „…niech ten plac zarośnie pokrzywami za naszą krzywdę…”, no cóż miejmy nadzieję tylko, że jednak jest to tylko przekaz a nie fakt, bo nie byłby to powód do dumy dla Tarnogóry i dlatego… wybieram inną wersję wielokrotnie przez internautów powtarzaną, że ta kasa powstańcza jest nadal ukryta na „Kobylich Górach” i tam należy jej szukać… Janusz Motyka doszukał się wśród mieszkańców Tarnogóry jeszcze jednego uczestnika powstania – Sebastiana Koc, nazwisko takie wprawdzie obecnie nie występuje w Tarnogórze – ale nie będzie to pierwszy przypadek, że nazwiska przychodzą i odchodzą z ludźmi…
Natomiast leśniczy Wiesław Sztaba, wspomina o innych ciekawych faktach związanych 1863 rokiem, a mianowicie o odkryciu w 2000 roku – podczas remontu leśniczówki którą zarządza w Nowej Sarzynie: czterech pik powstańczych, a o samej leśniczówce, że w jej ścianach leczono ciężko rannych powstańców.
Przytacza także opowieść Marcina Dubiela z Sarzyny o widocznych do tej pory miejscach w pobliżu „Kobylich Gór”, gdzie ujeżdżano konie na polanach wśród leśnych – np. na wysokości tzw. „poletka łowieckiego”, przy starej drodze z Sarzyny do Łętowni.
Obozy szkoleniowe w „Dolinach” i na „Kobylich Górach” liczyły po 100 osób i więcej, mogły istnieć i funkcjonować dzięki ofiarności finansowej Polaków z zaboru austriackiego: chętnych należało nakarmić, zaopatrzyć w broń – którą dostarczano z Rzeszowa i Dębicy a wszystko musiało się dziać pod nosem zaborcy austriackiego. Przeszkoleni powstańcy zasilali różne oddziały walczące w zaborze rosyjskim m.in. gen.Mariana Langiewicza, płk.Marcina Borelowskiego, gen.Aleksandra Waligórskiego, płk. Dąbrowskiego.
Szczególnym wydarzeniem była koncentracja ponad tysięcznego oddziału gen.Antoniego Jeziorańskiego w dniach 26-28 kwietnia 1863 r. który następnie przeszedł San i rozpoczął walkę na terenie zaboru rosyjskiego.
Nasza ziemia 156 lat temu, była jedynie zapleczem prawdziwych walk które toczyły się za Sanem w zaborze rosyjskim, gdzie lała się krew, ginęli powstańcy i gdzie najlepsi i najszlachetniejsi przedstawiciele Narodu Polskiego szli w kajdanach na zesłanie w głąb Rosji – to się działo dosłownie 5-10 km od Tarnogóry.
O tym się dużo mówiło w okresie po upadku powstania, pokłosie tych przekazów ustnych jeszcze w II połowie XX wieku było bardzo obfite – niestety, obecnie prawie zupełnie wymarło, wraz z odejściem pokolenia, które przyszło na świat na początku XX wieku.
Rodzi się na całe szczęście jednak coś nowego: ciekawość historii ziemi na której przyszło nam żyć, coraz więcej ludzi uczestniczy w różnych wydarzeniach historycznych i spotkaniach, co daje nadzieję, że zmieni się stosunek do przeszłości, co sprawi, że wysiłek tak wielu bezimiennych bohaterów zostanie zapamiętany i doceniony.
Moi Drodzy za rok będzie kolejna rocznica wybuchu powstania styczniowego-spotkajmy się na „Kobylich Górach” – w jak najszerszym gronie, przynajmniej w takim jak na 11.11.2018 roku.
Edward Kak